W piątek został przeprowadzony eksperyment kosmiczny na skalę międzynarodową: kosmonauta Knapik spędził w specjalnej kabinie 28 minut! Inicjatorzy eksperymentu, panowie Pakuła i Bogdański, trzymali wszystko do ostatniej chwili w tajemnicy.
Godzina 11:30. Kosmonauta wchodzi do kabiny, zamontowanej w rejonie II Pracowni. Właz zostaje (z pewnym trudem) zamknięty. 5-4-3-2-1-0!!!
11:35. Kosmonauta wykazuje dobre samopoczucie i dużą odporność nerwową. Wszystko przebiega zgodnie z planem.
11:45. Kosmonauta zaczyna głośno powątpiewać w celowość eksperymentu, a nawet w poczytalność jego inicjatorów.
11:49. Kosmonauta próbuje opuścić kabinę, czyli orbitować. Niestety, właz nie otwiera się. Niepowodzeniem kończy się też próba przejścia do sąsiedniej kabiny. Kosmonauta rezygnuje z dalszych prób.
11:55. Wszystko zgodnie z planem.
11:58. Przybyła na miejsce ekipa techniczna pod kierownictwem p. Kałużyńskiego otwiera właz; kosmonauta opuszcza kabinę po niemal półgodzinnym locie.
Na pytanie Spina, jak mu się leciało, odpowiedział: "Świetnie. Tylko fotel był może niezbyt wygodny, ale za to sterowanie bardzo proste. No, wielka w tym zasługa kolegów Bogdańskiego i Pakuły. Gdyby nie oni, rzecz nie doszłaby do skutku".
Pan Aleksander Kałużyński, technik II Pracowni, znosił nas ze stoickim spokojem, jak dopust Boży albo stacjonowanie wojsk Paktu Warszawskiego. A na Knapika wpadłem przypadkiem dwadzieścia osiem lat później, podczas krótkiego wypadu do Polski, na Dworcu Centralnym (podejrzewam, że on tam mieszka). Taki sam.
|
| |